W końcu ją uszyłam. Krój z Burdy 2/2012. Dałam sobie spokój z zamkiem i kieszeniami. Chciałam mięć sukienkę jak najszybciej, bo wieczorem na Placu Grzybowskim grała Kayah. Wymyśliłam sobie, że muszę ją mięć wieczorem i koniec! Szyłam jak zwykle z pomocą Tamary.
Koncert był bardzo dobry, uwielbiam Kayah. Byłam razem z córcią. Tamara to prawdziwe koncertowe zwierze - śpiewała, klaskała, tańczyła..., nie mogłam się nadziwić. Sukienka też się sprawdziła. Kolor trochę smutny, ale jest bardzo wygodna. Czułam się w niej jak w dobrym dresie. Krój prosty więc można zaszaleć z dodatkami, ale w przeciwieństwie do mojej mojej córki, która uwielbia się "obwieszać", wybrałam minimalizm.
Dzisiaj byliśmy na jarmarku apropos Festiwalu Kultury Żydowskiej (stąd koncert Kayah), ale już nie było tak pięknie jak dzień wcześniej.
ja już od dawna jestem Twoją fanką i bardzo się cieszę, że wróciłaś :))
OdpowiedzUsuńfaktycznie funkcjonalna sukienka, wygląda na wygodną. Nic tylko hasać na spacery :)
sukienka mi się podoba, mimo, że szarych ubrań raczej nie lubię, wolę żywe kolory :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Piękna sukienka! A z taką pomocniczką to pewnie szycie idzie dwa razy szybciej;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że wróciłaś! a sukienka naprawdę bombowa :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie ci wyszła i fajnie sie układa, a kolor wcale nie jest smutny :]
OdpowiedzUsuńPozdrawiiam
Świetna fotka z córeczką przy maszynie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)