czwartek, 30 czerwca 2011

Sposób znany...




Deszcz pada, fajne powietrze...  A ja się motywuję... Nigdzie nie znalazłam fajnego wykroju męskich spodenek, więc poszłam na łatwiznę i rozprułam na części pierwsze, stare i zniszczone spodnie Patryka. Nigdy jeszcze tak nie szyłam i się nad tym zastanawiam, tym bardziej, że Miły jest dość wybredny jeśli chodzi o ciuchy i wygodę. Myślę, że nie ma w tym żadnej filozofii i trzeba to uszyć. W Bławatku (o dziwo, po raz kolejny) kupiłam fajny len z domieszką, w kolorze jasnej kawy. Trochę będzie mi go szkoda jak szycie się nie uda. Chociaż mówi się, że to najłatwiejsza metoda nauki szycia, zobaczymy :)   

5 komentarzy:

  1. Ja takze czesto tak robie, ze pruje stare i szyje z tego nowe, zwlaszcza jak cos fajnie sie nosilo, a w moim przypadku zawsze sa to spodnie, bo mam dlugie nogi i ciezko na mnie dostac cos fajnego w sklepie. Rowniez zauwazylam, ze w Blawatku pojawiaja sie coraz lepsze tkaniny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naukę szycia opieram przede wszystkim na Burdzie i w sumie cieszy mnie to, że to coś innego :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Szycie męskich ciuchów to dla mnie totalna czarna magia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla mnie też, ale mam ambicję na marynarkę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz swoje pierwsze spodnie uszyłam właśnie w taki sposób. Rozprułam swoje stare jeansy i z nich zrobiłam wykrój. Potem szyłam jak wariatka. Jeden wykrój a każde spodnie inne :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń